Sesja z Karoliną wydawała się na pozór prosta. Plan też nie wydawał się skomplikowany. Spray na robale, słomiany kapelusz, pełen bak i jedziemy na pole pełne maków. Nie miałyśmy dokładnej lokalizacji, więc trochę musiałyśmy się naszukać. Pomocy udzieliła nam starsza pani, która tylko odparła: „Kochanie drogie, deszcz zmiótł wszystkie maki. W tym roku się nie uda”.
Ja się nigdy nie poddaję i znalazłam plan B. Miały być maki? To będą!